
Kamienne fortyfikacje i zielony gąszcz, czyli gdzie zamieszkam, gdy zdecyduję się zostać rozbójnikiem.


Tak sobie myślę, że życie jest jednak zaskakujące.
Kilka dni temu, gdy przyszedłem do domu, żona postawiła przede mną obiad, a sama, zamiast zająć się swoimi kobiecymi rozrywkami, usiadła przede mną i łypie. Na mnie łypie. Ha, pomyślałem sobie, coś knuje, już ja to łypanie znam. Nie będę się odzywał, co jej będę ułatwiał. Jak ją znam, zaraz sama zacznie. Tak mimochodem, że niby przypadkiem, że właśnie jej przyszło do głowy.
– A wiesz, że chorobie wieńcowej sprzyja siedzący tryb życia? – wypaliła.
Właśnie wgryzałem się w kurzęce udko, więc nijak odpowiedzieć nie mogłem. Wzruszyłem ramionami, wytrzeszczyłem oczy i natychmiast aromatyczną tłustość zagryzłem kiszonym ogórkiem. W końcu, warzywa są zdrowe, każdy to wie. Przeżuwając, zastanawiałem się, jak delikatnie zwrócić jej uwagę na niestosowność takich komentarzy. Zwłaszcza podczas posiłku. Ale, nim zdążyłem przełknąć, wywnioskowałem z jej monologu, że już doszyliśmy do wniosku, że przytyłem, że w ogóle się nie ruszam, a w moim wieku to bardzo niezdrowo jest, tak się nie ruszać, i właściwie, to przydałby mi się rower, a skoro już i tak będę jeździł, możemy jeździć razem.
Chapnąłem resztę nieszczęsnego ogórka i uznałem, że się nie będę odzywał, jeszcze zaordynuje dietę. Odpaliłem komputer i zacząłem szukać niezbędnego sprzętu. Dziwne, godzinę wcześniej nie miałem pojęcia, że tyle rzeczy jest mi niezbędnych do życia. Aha, wiecie, że kolor kasku można dobrać kolorystycznie do ramy?
Właśnie wróciliśmy z pierwszej wycieczki. Prosto ze sklepu poszusowaliśmy do parku. Prędkości zawrotnych nie było mi dane rozwinąć, ale i tak było miło. I trochę chłodno.
Na tyle chłodno, że fotki zamieszczę niebawem.
Aktualizacja 2016-02-29
Oto i obiecane fotki, na których możecie zobaczyć krajobrazy legnickiego parku jak i wehikuł, którym się przemieszczałem.
Zorganizowali mi sobotę. Co z tego, że cały tydzień uczciwie i ciężko pracuję, snując fantazje na temat weekendowego nieróbstwa i relaksu?
No nie może sobie człowiek poleżeć na kanapie i popatrzeć w telewizor. A pokazują prawdziwe cuda. Sporty zimowe, proszę państwa. Tylko piwko, serniczek, puchaty jak poduszka, i delektowanie się specjałami, gdy inni, to znaczy, ci w telewizji, męczą się na stokach i szlakach.
Tak sobie wymarzyłem i tak zaplanowałem. Kupiłem już nawet sześciopaka i sernik… i rower.
Się babie zachciało jeździć. Wspominałem, że nie umie? Nie wspominałem, zatem mówię teraz. Trzeba naumieć. Cóż było czynić? Zapakowałem towarzystwo w samochód, wcisnąłem rower do bagażnika i miast podziwiać wyczyny sportowców, tłumaczyłem, dlaczego nie należy patrzeć na kółko, a przed siebie, że przerzutka nie jest elementem złośliwie dodanym przez producenta, który ma zwiększyć wagę i stopień komplikacji sprzętu, że kask nie musi kolorystycznie pasować do butów, a naciśnięcie hamulca wcale nie spowoduje, że rowerzysta przeleci nad kierownicą i wbije się twarzą w przydrożne zarośla rozmazując makijaż i niszcząc fryzurę.
Ale i tak było przyjemnie. Wąwóz Myśliborski koło Jawora, jak zawsze, malowniczy, choć dziś nieco błotnisty i wietrzny.
Zapraszam do podziwiania, i na zdjęciach, i osobiście.