Witam serdecznie i gorąco. Od dziś dołączam do szacownego grona grubasek na diecie. Będę się tu uzewnętrzniać a wy, przynajmniej mam taką nadzieję, pomożecie mi wytrwać, schudnąć i wyślicznieć. Taki jest plan. Zatem staję na linii startu i szykuję się do biegu. Do samej mety.
Trzeba wam wiedzieć, że na tym starcie, to ja staję z pełną lodówką. Też tka miałyście? Gulasz, tłusty rosół, zestaw serów, jogurtów, piwo a wypadałoby zajrzeć też do szafki, gdzie ukrywam słodycze. Bo ja jestem wielką smakoszką łakoci. Odpuszczę sobie obiad i kotlet, ale za czekoladę dam sobie łeb urwać. No, może trochę przesadziłam, ale palec na pewno poświęcę. Ten u stopy, najmniejszy, ale jednak. Na nieszczęście, mam też silną wolę a ona też lubi słodycze. Jest uzależniona od cukru i za nic ma wszelkie argumenty i tłumaczenia. Uparta jak osioł ciągnie mnie do szafki.
Ech, nie wiem, wyrzucić to wszystko, dać głodującym studentom. Mąż się pewnie ucieszy z takiego altruizmu a później zażąda obiadu. Jakoś to będzie trzeba pogodzić, tę moją dietę i jego posiłki. No bo to przecież nieuczciwe, by jedno zajadało pachnące danie, a drugie gryzło suchara. Pogadam z nim dzisiaj. Zobaczymy, może się przyłączy.
Aż się boję czytać! Mina psa mówi wszystko 😉
Bez obaw, pies tak reaguje na każdy pomysł, który nie jest związany z kiełbasą 🙂