• PB010015x
  • PA231526x
  • P5071097x
  • P2060704x
  • ARK_0842xx

O tym, jak zielona trawa, świergolące ptaszki i budzące się ze snu zimowego muchy wpychają mnie do piaskownicy

 

Wiosna. Nareszcie wrzucamy swetry na dno szafy, wygrzebujemy z komód sandały, szukamy czapeczki z daszkiem i przesadzamy kwiaty. Czysta radość. Nagle, choć nikt się do czynszu nie dorzuca, okazuje się, że dzielimy mieszkanie z liczną grupą zielonych współlokatorów. Na co dzień są mili i niekłopotliwi, ale gdy nadejdzie ten magiczny czas, kupujemy im doniczki, żwir, piasek i ziemię. Żeby jeszcze wszyscy chcieli siedzieć w takiej samej. No nie.

Ten chce torfu, tamten ogrodowej, ten do sukulentów, że o fanaberiach storczyków nie wspomnę. Zatem uzbrojony w łopatkę, worki z ziemią i piaskiem, kamyczki, żwirki, mnóstwo folii i miskę siadam i przesadzam.

Raz w roku, wiosną, cały przedpokój staje się wielką piaskownicą i należy tylko do mnie. Gdy byłem małym, pulchnym brzdącem i w piaskownicy klepałem łopatką babki, recytowałem śmieszne wierszyki.

Dziś, robię mieszanki, układam dreny, napełniam foremki ziemią. Tylko spodenki mam nieco większe niż przed laty i nie kręcą się obok dziewczynki z warkoczykami, ale pod nosem, tak, by nikt nie usłyszał, wymruczę tyle, ile jeszcze pamiętam: „Babko, babko udaj się, jak się nie udasz to cię zjem”.

Spis treści

No Comments Yet.

Leave a comment