Dawno, dawno temu, w odległe galaktyce, żyli rycerze Jedi. Słynęli z mądrości, mentalnych sztuczek, mieczy świetlnych i tego, że było ich mało. Tak mało, że groziło im wyginięcie. Z niewiadomych przyczyn nie rozmnażali się chętnie, a jeśli już im się zdarzyło, nie opiekowali się swoim potomstwem. Z tego powodu groziła im zagłada.
Ponieważ zagłada, pominęła działania werbalne i od razu przeszła do czynów, zdawało się, że dla Jedi nie ma ratunku, że wymrą jak tchórze czarnonogie, brodawnica, czy słynne Grubowargi dwubarwne.
To było wiele lat temu, w wersji kanonicznej, gdy film miał tylko trzy części, Leila była księżniczką, przysposobiony syn rolnika z pustynnej planety, jej bratem, roboty tryskały humorem, a złe charaktery bruździły. W tych pięknych prostych czasach wszystko działało bez politycznych i ekonomicznych uzasadnień, a my wiedzieliśmy, że było to dobre.
Jedyne, czego nie wiedzieliśmy, to czym oni się żywili w tej odległej galaktyce, dawno, dawno temu. Długo nie dawało mi to spokoju, aż wreszcie, któregoś dnia, po uporczywym wpatrywaniu się w przyjazną twarz C-3PO, doznałem olśnienia. Wierzę, że odebrałem przekaz, w którym wymierająca populacja Jedi przekazała mi część swojej wiedzy, i którą to wiedzą dziś dzielę się z wami. Otóż, z pełną odpowiedzialnością twierdzę, że rycerze Jedi jedli pizzę.
Przejdźmy zatem do szczegółów, podczas których poznacie tajniki przyrządzania tej wspaniałej potrawy i nauczycie się jednej z unikatowych umiejętności Jedi. Tajemniczej mocy “na oko”.
Enjoy…
Na początku zbieramy wszystkie niezbędne składniki.
– mąka (może być pełnoziarnista (typ 2000), albo zwykła (typ 500 lub 550), ja pomieszałem obie po 125g każdej,
– drożdże (mogą być w proszku),
– pomidory w kawałkach (lub jakiś sos (Kiedyś zrobiliśmy z gulaszem i też było Jedi)),
– oregano,
– sól i cukier,
– woda,
– 3 łyżki oliwy z oliwek,
Kiedy już zbierzemy te wszystkie składniki (tak wiem, na drugim zdjęciu są warzywa (papryka, ogórek kiszony, pomidory, pieczarki) ser i szynka (nie zmieściły się na zdjęciu), ale one nie będą w tej chwili potrzebne), wsypujemy do miski mąkę (na oko).
Pamiętajcie też o fartuszku, który nie tylko uchroni waszą odzież przed plamami, ale też podkreśli linię sylwetki i wywoła niekontrolowany rechot żony. A ponieważ wszyscy wolimy słuchać rechotu niż marudzenia, fartuszek przyda wam się też w innych sytuacjach.
Ale wróćmy do pizzy.
Do letniej wody wrzucamy drożdże i mieszamy tak długo, aż się rozpuszczą (w wersji instant od razu sypiemy do mąki). Dodajemy szczyptę cukru i zostawiamy drożdża w spokoju, na chwilę (czyli na jakieś dwie minuty). Wiem, forma “drożdż” nie występuje w słownikach, ale w moim domu słowa mają przywileje i występują w takiej liczbie, w jakiej chcą. Czasem nawet szaleją z fleksją:)
W tym czasie dosypujemy do mąki oregano (tak, wiem, nikt nie dosypuje oregano do ciasta, ja tak. Dzięki temu jestem bardziej Jedi).
Wlewamy drożdże do mąki, dodajemy szczyptę soli, oliwę z oliwek i mieszamy.
Ważne: jeśli jest za suche i nie chce się lepić, dodajemy wody; jak jest za wodniste, dosypujemy mąki. Proste i genialne, prawda? Dzięki tej sztuczce Jedi, wszystkich składników można używać według najwspanialszej miarki “na oko”, a potrawa i tak wyjdzie, czyli się uda.
Teraz przykrywamy miskę szmatką. Kolor i kształt nie mają większego znaczenia (kolor i kształt miski również), ale staramy się, żeby była w miarę czysta, a jej wielkość pozwoliła na zakrycie otworu, który miska ma u góry. I zostawiamy ciasto na pół godziny. Wygląda to mniej więcej tak.
W tym czasie możemy obejrzeć kawałek meczu, albo wypalić kilka papierosów. Ja zdecydowałem się zrobić świąteczno-porcelanowe party (żeby było estetycznie i zabawnie).
Pół godziny później wyłączamy telewizor, gasimy pety i odstawiamy zabawki na miejsce. Zdejmujemy ściereczkę i robimy z ciasta kulkę.
Ważne: posypujemy stół mąką i dopiero wtedy kładziemy na nim nasze ciasto. Już bez miski. Nagie ciasto na umączniony stół. I wałkujemy na pożądaną przez nas grubość. Powinno nam wyjść coś takiego.
Rozkładamy papier do pieczenia na blasze, a na papier leżący już na blasze kładziemy ciasto. Tu kolejność jest bardzo ważna. Jak się machniecie to możecie mieć problem. W każdym razie placek musi być na samej górze. Smarujemy go pomidorami w kawałkach, posypujemy parmezanem, całość obsypujemy warzywami i kawałkami szynki,
i obkładamy serem (w tym przypadku Ementalerem).
Ważne: warzywa muszą być pokrojone. Jeśli nie pokroiliście ich wcześniej, zróbcie to teraz (im drobniej pokroicie tym lepiej). I wkładamy do piekarnika.
Pół godziny później(do 40 minut), jeśli nie zapomnieliście włączyć piekarnika (180 stopni Celsjusza), powinniście mieć coś takiego.
Tadam. Życzę smacznego i niech moc będzie z wami:)
patrząc na formę i treść tegóż przepisóż przypomniałż mnię się kultowyż już blog kolegi Kaprala – współadmina serwisu basoofka – który na stronie poświęconej gitarze basowej publikował swoje kulinarne perygrynacje.
Dziś widzę, że byłż i on snycerzem żedaj wielkimż.
Z najbardziej kultowych wpisów wybrałemż jeden dla średniozaawansowanych top master żedaj szefów czyli …. (werble) …. zupka błyskawiczna Vifon i chleb z masłem! – https://www.basoofka.net/bassman/18-kapral/blog/1499-zupka-blyskawiczna-vifon-chleb-z-maslem
reszta studenckich potraw (w tym nie mniej kultowe “Woda gotowana” i “Bułka z dżemem”) na blogu Kaprala pod adresemż https://www.basoofka.net/bassman/18-kapral/blog
Dziękujemż za klimatyczny komentarz! Przyznajemż, że podaneż przepisy są natchnione mocą! Dołożym wszelkich starań, by nasze następne, takoż trzymały odpowiedniż fason 🙂