O tym, jak znalazłam miłość w internecie

ARK_0612x

No, nie spodziewałam się. Tyle się człowiek nasłuchał, że internet to śmietnik, wylęgarnia zwyrodnialców i degeneratów. Za każdym awatarem ukrywa się zboczeniec, copywriter, bloger, albo, co gorsza, niespełniony literat fantazjujący o swoim nazwisku wydrukowanym obok numeru ISBN. Znaczy, typy nieciekawe i niewarte poznania.

A tu masz, znalazłam obiekt westchnień w sieci, na stronie internetowej. Śliczny i widać, że lubi pozować. Obcykany ze wszystkich stron. Tylko siadać, klikać i podziwiać. Obejrzałam go sobie dokładnie i z góry, i z przodu, od dołu i na bokach. A co sobie będę żałować? Z każdej strony był śliczny. I doszłam do wniosku, że chcę. Chętnie przygarnę, obdarzę uczuciem i dam kąt do spania.

Fakt, wiąże się to z pewnymi nakładami finansowymi, ale czego się nie robi dla miłości od pierwszego wejrzenia? Wczoraj po niego poszłam. Mąż trochę marudził, że to wydatek, że koszty, że miejsce będzie zajmował, ale udobruchałam go smażoną kaszanką z cebulą i nawet zaoferował pomoc w odbiorze.

A dziś zabraliśmy go na małą sesję zdjęciową 🙂 Tak się piękniś prezentuje.ARK_0595x

ARK_0597x

 

Spis treści

 

No Comments Yet.

Leave a comment