Panna Krysia nie potrafiła wybrać. Podobała jej się batystowa bluzka z bufami, ale też halka z delikatnego muślinu tak mile pieściła palce, że nie chciała wypuścić jej z rąk. A tu, jak na złość, papa pożałował grosza. Na samą myśl o kilku monetach brzęczących w portfeliku, dusiło ją w piersi, a łzy, choć wstrzymywane z całych sił, napływały do oczu.
A ekspedientka z przymilnym uśmiechem rozkładała przed nią następne cudeńka. Szal atłasowy w chabrowym odcieniu i suknię tak piękną, że się pannie Krysi zrobiło słabo i musiała usiąść na podsuniętym przez subiekta krześle. Kręciło jej się w głowie od tych wstążek, gorsecików, chusteczek obrębionych haftem. Na dodatek w sklepie pachniało tekstylnymi barwnikami i kurzem.
– Niech się panienka nie kłopocze – mówiła ekspedientka, przykładając Krysi szal do policzka. – Teraz panienka podpisze kwit, a pieniążki zapłaci później. A ten kolor, panno Krysiu, jak dla panienki. Zupełnie jak panienki oczy. Zapakować z bluzeczką i halką?
Wtenczas, rozbrzmiał dzwon. Zrazu jękliwie, po chwili czysto i dźwięcznie, wzywał wiernych do modlitwy. Panna Krysia rzuciła w kąt szmatki.
– Już piętnasta – wyszeptała – Boże mój, jak ja się zasiedziałam.
I nie bacząc na ekspedientkę, która zawiedziona, że jej się klient tak długo urabiany wymyka, ni na fatałaszki, wybiegła ze sklepu.
Wiecie, dzwony którego kościoła uchroniły pannę Krysię od zaciągnięcia długu i do jakiej modlitwy wzywały?
fot. Monika Kasprowiak
postprodukcja: Monika Kasprowiak
tekst: Monika Kasprowiak
Spis treści
Wcześniejszy odcinek
Następny odcinek
Legnica, Kościół św. Jana Chrzciciela